zadra-na-www

MATRONATY

NIKE 2013 dla Joanny Bator
Paulina Szkudlarek   
09 października 2013

Komentarze dzień po wręczeniu Nagrody Literackiej Nike 2013 rozczarowują. Natrafiam jedynie na ponownie opublikowane recenzje pochwalne, które ukazały się bezpośrednio po wydaniu powieści laureatki, na powtarzanie treści podanych przez organizatora. Ewentualnie wskazywano na pewien niestosowny komentarz polityczny, który padł ze sceny podczas gali.

Na eleganckiej uroczystości literatura nie zeszła bynajmniej na trzeci plan, jednak zbyt często – w mojej opinii – podkreślany był jej lokalny wymiar. Obowiązkiem polskiej literatury współczesnej jest malowanie krytycznego portretu współczesnych polskich realiów, a najważniejsza w Polsce nagroda Nike wspiera te dążenia. Aktualnie na najwyższe uznanie w tej kwestii zasługuje Joanna Bator, autorka „Ciemno, prawie noc”. Taki werdykt niezwykle mnie ucieszył, choć swego czasu nie przyjęłam tej książki bez zastrzeżeń. Oto statuetkę Nike dzierży jedna z ikon polskiego feminizmu, a z pierwszego rzędu widowni z aprobatą uśmiecha się inna, należąca do jury prof. Inga Iwasiów!

batorUbolewam jednak, że i przed, i po uroczystości pominięto bardzo frapujący aspekt. Jest nim wpisanie się Bator w wieloletni już trend literacki: w jego ramach powstają dobre w czytaniu powieści, które wciągają wartką, wielowątkową akcją, obejmują nią kilka pokoleń bohaterek i bohaterów, obfitują zarówno w historyczne smaczki, jak i aktualne problemy społeczne, oraz – by użyć wyświechtanego określenia – budzą demony przeszłości. Do niedawna jeszcze powieści o tych cechach poznawałyśmy jedynie w tłumaczeniach (ewentualnie jako obcojęzyczne oryginały), na szczęście jednak od kilku już lat to formuła coraz szerzej obecna także i w polskiej beletrystyce. Dlaczego „na szczęście”? Przystępne, choć niepozbawione ambicji, angażujące fabularnie i emocjonalne narracje są tym, co przyciąga odbiorczynie i odbiorców o wiele bardziej, niż wyrafinowane formalnie konstrukcje. Te ostanie są raczej wyzwaniem dla literaturoznawczyń i literaturoznawców, dla wąskiego grona recenzenckiego skupionego wokół „dotowanych” czasopism. Jasne, generalizuję, lecz akurat to nie są osoby, nad których praktykami czytelniczymi ubolewa się przytaczając w mediach statystyki opatrzone zwykle alarmistycznymi nagłówkami o przeciętnym Polaku czytającym pół książki rocznie.

„Ciemno, prawie noc” nie dość, że wyróżnia się wymienionymi walorami, flirtuje też z konwencją horroru. Jest lekturą zarazem przyjemną i nieprzyjemną. Nie jest moim celem formułowanie próby recenzji. Wywodom zawartym w laudacji wygłoszonej przez prof. Tadeusza Nyczka po upublicznieniu nazwiska laureatki Nike nie dorównam. Czy ta szkolna interpretacja była niezbędna? Powstrzymując się od dalszych zgryźliwości wyrażę nadzieję, że zapewne profesorskie wyjaśnienie, iż nazwisko bohaterki jest anagramem nazwiska autorki… Anagram to trudne słowo: w auli Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego była mowa o „przestawianiu liter”. Zatem że to wyjaśnienie, te proste interpretacje były swego rodzaju gestem promocyjnym, bo czytelnictwo w Polsce trzeba (jestem o tym głęboko przekonana) promować na wszelkie możliwe sposoby. Przesłanie, jakim Bator zakończyła swoją krótką wypowiedź w poprzedzającym ogłoszenie werdyktu momencie odbioru wyróżnienia należnego wszystkim finalistkom i finalistom, brzmiało: „Polacy, czytajcie książki!”.

Tegoroczna nominacja była już trzecia w karierze pisarki mającej na koncie cztery powieści. Tak: inaczej, aniżeli powtarzane jest nam od wczoraj, cztery. Pierwsza w znacznym stopniu odbiega od tego, do czego przyzwyczaja nas autorka od pięciu lat publikująca pod szyldem wydawnictwa W.A.B. Nie chcę nikomu odebrać chwil zaskoczenia, jakie osobom znającym i ceniącym „Piaskową Górę” i „Chmurdalię” niewątpliwie przyniesie lektura „Kobiety” (2002). Przywołując w tym miejscu także i ją, chcę pokazać drogę poszukiwania przez Bator recepty na powieść jednocześnie popularną i cenioną, łatwą w czytaniu i prowokującą do przemyśleń na tematy trudne, niekiedy przemilczane i tabuizowane, niekiedy bez skierowania na nie uwagi w toku narracji po prostu uznawane za nieistotne.

Jej powieści są współczesne nie tylko dlatego, że powstają teraz, a nie pół wieku temu. Nie są też współczesne przez to, że akcja trwa do hic et nunc procesu pisania.

Nim przeszła nad przedwczesną akademicką emeryturę, Bator zajmowała się antropologią kultury. Ślady jej teoretycznych kompetencji w postaci – znów – tematów modnych w dyskursie socjokulturowym znajdujemy we wszystkich jej powieściach. Dość nieskomplikowana wizja emancypacji osobistej dokonanej na drodze intelektualnej („Kobieta”) ustąpiła wielkiemu rozmachowi. Podkreślaniu tematu odzyskiwania bolesnych doświadczeń kobiet z czasu wojny, przyjmowaniu dotąd rugowanych ze świadomości rodzinnej faktów, mitotwórczemu zawłaszczaniu historii kulturowej grup niegdyś podporządkowanych (Czarna Wenus!), czy obecności kobiet nieheteronormatywnych (lesbijka najlepszą przyjaciółką jednej, transseksualistka innej bohaterki, niedopowiedzenie sugerujące wieloletni związek intymny „cioć-herbatek”). Koniunkturalizm? Raczej interesująca – i mam nadzieję, że skuteczna – forma walki z uprzedzeniami, o których można powiedzieć, że są już uprzedzeniami narodowymi. Antysemityzm, rasizm, homofobia, tabuizowanie przemocy seksualnej; „Ciemno prawie noc” daje świadectwo aktualnym, niestety, polskim frustracjom, przedstawianym jako pokłosie tragedii z kwietnia 2010 roku. Robi to w sposób nie pozostawiający wątpliwości, po której stronie opowiadają się ludzie przyzwoici. Dowodzi, że także jednostki otwarte obyczajowo, nietradycjonalistyczne światopoglądowo, opowiadające się (niekoniecznie expressis verbis) za emancypacją i równością, troski o zwierzęta nieuważające za fanaberię, współtworzą cenne społecznie wartości, do czego prawo starają się im odebrać różnej maści strażnicy polskiego piekiełka czy wręcz piekła. Wiem, że w tym momencie nie zwracam się do osób, których o takich rzeczach trzeba zapewniać. Joanna Bator za pomocą swej beletrystki przekonuje raczej nieprzekonane i nieprzekonanych. Pozostali i pozostałe mogą się cieszyć świetnymi historiami i w ich świecie czuć się swobodniej, niż w otaczającej nas rzeczywistości. To paradoks, bo przestrzeń powieści Joanny Bator jest jak najdalsza od rajskiej. Daje jednak alternatywę, a z nią nadzieję. Ciemno, prawie noc. Prawie.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

fio

© 2023. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt: Olison's Project - usługi graficzne. Wykonanie: zecernia.net - strony www