Jesteśmy po kanonizacji Jana Pawła II. Nie mogę przyznać, że mnie ona uwzniośliła – raczej przeciwnie, jako ginekolożka doznałam zgorszenia i będzie mnie ono trzymać, bo JP mimo wszelkich zasług nie naprawi już swojego kwestionowania praw reprodukcyjnych. Uwznioślenie przeżywa natomiast dr Wanda Półtawska, wieloletnia współpracowniczka papieża. Aby podziękować Bogu za dar naszego ojca świętego, zwróciła się do lekarzy katolickich z prosbą o podpisanie „Deklaracji wiary w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej”, i to koniecznie przed 20 kwietnia 2014 roku, żeby zdążyć na kanonizację i złożyć to podziękowanie na ołtarzach.
Jako niekatolicka lekarka nigdy bym się o tym nie dowiedziała, gdybym w marcu tego roku nie znalazła odpowiedniej informacji na portalu dla lekarzy (mp.pl). Zajrzałam do Deklaracji. A tam sześć punktów:
1. WIERZĘ w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój.
2. UZNAJĘ, iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne: – ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca, – moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga. Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek, to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu, popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.
3. PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” – powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.
4. STWIERDZAM, że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem.
5.UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim – aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom współczesnej cywilizacji, – potrzebę stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała.
6. UWAŻAM, że – nie narzucając nikomu swoich poglądów, przekonań – lekarze katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich poglądów i wolności w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim sumieniem.
Przyjrzałam się Deklaracji z całą powagą, bo jest ona kolejnym krokiem do oplecenia polskich lekarzy siecią lojalności – lojalką po prostu. Zaczęło się w początku lat 80. naciskiem JPII na wzmocnienie Duszpasterstwa Służby Zdrowia i powstaniem w 1994 roku Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Lata 90. to liczenie szabel – zapraszanie szerokich rzesz pracowników ochrony zdrowia do kurii na różne jajeczka i opłatki poprzedzone mszą. W moim środowisku lekarze, a zwłaszcza ginekolodzy, byli wierzący tak sobie: siła zwyczaju „chodzili do kościoła” i posyłali dzieci na religię, ale nie brali sobie do serca zaleceń z Encykliki Humanae Vitae o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego. Jak takich ludzi przeciągnąć na swoją stronę? Po troszku. Na spotkaniu w kurii – a tam woskowane podłogi, upierścieniony biskup w szatach nie z tej ziemi, okazywany szacunek i wiejący duch historii – wygłodniały tego wszystkiego po PRL-u lud lekarski podpisywał listę obecności, czyli stwierdzał zaciągnięcie zobowiązania. Kolejne zaproszenia wywoływały coraz większy dysonans: nie honor jest przecież przyjmować dary bez choćby zamiaru rewanżu, a jedynym rewanżem mogło być poddanie się re/ewangelizacji i formacji duchowej. Stąd wiele koleżanek i kolegów po ludzku dysonans sobie zmniejszało, dostrzegając nagle ukojenie płynące ze znalezienia się w dużej grupie jednakowo myślących ludzi o dobrych przecież intencjach. Podpisanie podsuniętej prośby o przyjęcie w poczet członków Stowarzyszenia było już tylko kolejnym naturalnym kroczkiem.
Teraz takim osobom daje się do podpisania Deklarację Wiary. Odmówią? Przecież podpisy będą zbierane przez działaczy twarzą w twarz. Pamiętamy rezultaty takich akcji po mszach wśród wiernych wychodzących z kościoła – sąsiedzi widzą, kto się wymiguje. Tu nacisk będzie jeszcze większy. Jestem ciekawa, ile podpisów pod Deklaracją zostanie zebranych.
Tak się złożyło, że na wspomniany portal medyczny zaniosło mnie o szóstej rano, więc zapewne byłam jedną z jego pierwszych czytelniczek i jako pierwsza zamieściłam komentarz do Deklaracji, ujmując w nim tylko sprawy moim zdaniem absolutnie dyskredytujące Deklarację w oczach lekarza. Napisałam: „Dziwne, lekarka „wierzy w Boga, który stworzył mężczyznę i niewiastę” i „przyjmuje prawdę, że płeć człowieka jest zdeterminowana biologicznie”, a zaprzecza choćby istnieniu hermafrodytów. Wady chromosomalne istnieją, fotografie ich nosicieli można znaleźć nawet w podręcznikach psychiatrii z czasów młodości Pani Doktor. „Uznawania pierwszeństwa prawa Bożego nad prawem ludzkim” pożałujemy, kiedy też inne religie zaczną dochodzić swoich praw. Mało było wojen religijnych? Mam nadzieję, że niewiele Koleżanek i Kolegów podpisze Deklarację Wiary”.
---
Ciąg dalszy tekstu w najnowszym numerze Zadry. |