zadra-na-www

MATRONATY

Rozważania o wyborze - studium (dwóch) postaci

"Róbmy dzieci!" - apeluje Jacek Żakowski na okładce "Polityki". Grzmią z prawicy, apelują z lewicy, grożą z centrum. Przyrost spada, społeczeństwo się starzeje, a wstrętne kobiety jak nie chciały produkować dzieci, tak nie chcą. Ekonomiści rwą włosy z głowy, politolodzy załamują ręce, a feministki ciągle gadają o liberalizacji ustawy antyaborcyjnej i refundacji środków antykoncepcyjnych. Zwariowały?

Z takimi zarzutami musimy radzić sobie podczas poważnych debat politycznych i na imprezach towarzyskich. Mam kilka znajomych, które niedługo spodziewają się dziecka. Promienieją radością, kupują ubranka i... chowają się przede mną po kątach. Wiadomo, feministka. A feministki, jak głosi wieść gminna, nienawidzą dzieci. Taka to jeszcze jakiś urok rzuci. Choć wizja spadającego przyrostu nie wzbudza we mnie grozy, rozumiem, że można chcieć mieć dzieci. Rozumiem też, że można nie chcieć. I denerwuje mnie, jak trudno jest nam przebić się do szerszej debaty publicznej z pojęciem wyboru.

Kiedy my, feministki, mówimy o sferze związanej z seksem i rozmnażaniem (tym, co w Platformie Pekińskiej ujęto mało zgrabnym zwrotem "prawa reprodukcyjne"), z dużą konsekwencją używamy słowa "wybór". Kopiując angielski zwrot pro-choice, określamy naszą postawę jako poparcie dla "prawa do wyboru". Przez wybór rozumiemy zwykle możliwość decydowania o macierzyństwie. Wybór to decyzja o utrzymaniu bądź przerwaniu niechcianej ciąży. Wolność wyboru to prawne usankcjonowanie stanu, w którym żadna z możliwych w tej sytuacji decyzji nie zmieni nas w kryminalistki. Takie rozumienie prawa do wyboru jest praktycznie równoznaczne z prawem do aborcji. 

Ale wybór reprodukcyjny ma też szersze znaczenie. To decyzja o tym, czy zachodzić w ciążę czy nie, w jaki sposób zachodzić lub w jaki sposób nie zachodzić, co zrobić jeżeli zajdziemy przypadkiem, a co jeśli planowo, a także decyzja o tym, jak i gdzie urodzić. Zgoda, umieszczając aborcję w "pakiecie" innych usług, staramy się sprawić, by nasz najbardziej kontrowersyjny postulat stał się łatwiejszy do przełknięcia dla opinii publicznej. Ale jednocześnie odłączenie aborcji od innych doświadczeń związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym jest po prostu sztuczne. W jednym okresie życia może nam być potrzebna lekarka od aborcji, w innym dobra położna.

Pojęcie wyboru pozwala połączyć sfery działalności feministycznej, które na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie rozbieżne. Jednocześnie pozwala też obnażyć hipokryzję tych, którzy odwołując się do naukowych argumentów demograficznych (przyrost spada!), sprzedają konserwatywną ideologię (musicie rodzić dzieci!). Zakładając, że argument demograficzny rzeczywiście jest tak palący, a gospodarka potrzebuje niemowląt jak kania dżdżu, każda inicjatywa związana z zachęcaniem kobiet do rozmnażania powinna być przyjęta z otwartymi ramionami. Tak się jednak nie dzieje. Okazuje się, że wspieranie rozmnażania może być czasami równie źle widziane i równie niebezpieczne, co wspieranie legalizacji przerywania ciąży.

Weźmy na przykład te dwie sytuacje...

Rodzić po ludzku

Czerwiec 2004, Warszawa. Ogromna sala wypchana po brzegi położnymi i pielęgniarkami. Przyjechały z całej Polski na doroczną konferencję Fundacji Rodzić po Ludzku. Prowadzące witają kilku panów w czarnych garniturach, zapewne ważnych przedstawicieli tzw. środowisk lekarskich. Jest gorąco. Położne wachlują się programami konferencji i  przysypiają podczas prezentacji kolejnego balsamu dla noworodków ("Ma działanie nawilżające i kojące. Pozostawia film chroniący skórę przed utratą wilgoci, wysuszeniem, wiatrem i mrozem.") Na sali słychać szmer rozmów. Szmer cichnie, kiedy mikrofon przechodzi w ręce kolejnej prelegentki, uśmiechniętej długowłosej blondynki w średnim wieku. Ta zaczyna słowami: "W społeczeństwie zorganizowanym przez mężczyzn, a reprezentowanym przez wielkie korporacje żądne zysku oraz polityków żądnych władzy, wszystko, co zagraża możliwości zarabiania pieniędzy i obowiązującej strukturze władzy jest postrzegane jako niebezpieczne". Kilka osób z ostatnich rzędów demonstracyjnie opuszcza salę. Jednak w oczach siedzących z przodu kobiet widać niesłychany blask. Prelegentka kontynuuje, mówiąc o tym, w jaki sposób poród przestał być radosnym i intymnym wydarzeniem rodzinnym, a stał się zabiegiem chirurgicznym, który przynosi zyski lekarzom i przemysłowi farmaceutycznemu. Opowiada o tym, dlaczego odzyskanie przez kobiety kontroli nad przebiegiem porodu postrzega się jako zagrożenie dla systemu patriarchalnego - "Jeżeli kobiety staną się silniejsze podczas porodu, mogą zdać sobie sprawę z tego, że mają siłę, by mówić same za siebie. Mogą zdać sobie sprawę z tego, że mają prawo żądać równych praw i sprawiedliwego traktowania przez całe swoje życie, nie tylko jako kobiety rodzące. Mogą odnaleźć siłę, która postawi wyzwanie nierównościom, na których oparte jest społeczeństwo patriarchalne".
Uff... jak gorąco.

Federacja

Grudzień 2002, Warszawa. W niedużej salce Domu Nauczyciela tłoczą się położne i lekarze zaproszeni na warsztaty Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Za oknami zimno, pada śnieg z deszczem. Zajęcia prowadzi młoda lekarka z Holandii. Lekarze (dziwnym trafem nie przyjechała żadna kobieta ginekolożka) z entuzjazmem odpowiadają na wszystkie jej pytania, wręcz trudno im przerwać. Położne siedzą z tyłu sali, są cicho, trochę plotkują na przerwach. Lekarka pyta zebranych o sposób, w jaki przekazują pacjentkom informacje o ich stanie zdrowia i możliwościach leczenia. Jeden z lekarzy nonszalancko odpowiada "To zależy od tego, czy pacjentka jest inteligentna". Prowadząca odpowiada ze wzburzeniem: "Pacjentka ma prawo do pełnej informacji na temat swojego stanu zdrowia i możliwości dalszego postępowania. Odmówienie jej informacji jest łamaniem praw pacjenta, praw człowieka - jest dyskryminacją". Kiedy dyskusja w niebezpieczny sposób zbacza na temat przerywania ciąży, lekarka mówi: "Tak, wiem, wszyscy zawsze mówią, jak bolesna jest dla kobiety decyzja o usunięciu ciąży. Ale prawda jest taka, że ta decyzja to przejęcie kontroli nad własnym życiem. To moment, w którym kobieta przestaje pozwalać innym na kierowanie sobą, sama decyduje o tym, co dla niej jest najlepsze. Dla kobiety to może być najważniejszy wybór w jej życiu, decyzja, z której czerpie siłę i energię".
Na sali wieje chłodem.

 

fio

© 2023. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt: Olison's Project - usługi graficzne. Wykonanie: zecernia.net - strony www